poniedziałek, 8 maja 2017

Poznajemy teren anszych sąsiadów nad Notecią

Dnia 6 maja odwiedziliśmy sąsiadów, których miejscowość Nakło leży nad rzeką Noteć. To bardzo urokliwe miasteczko. Ludzie tam życzliwi, serdeczni, pełni empatii. Rozpoczęliśmy zwiedzanie miasta z Panią Anną S. - kustoszem Muzeum Ziemi Krajeńskiej. Pani Anna to skarb Nakła. Sami mieszkańcy mówi nam o Niej - nasza Pani magister, nasza duma, pracowita dziewczyna. Prowadzi warsztaty tematyczne, pisze legendy. Opracowała trasę zwiedzania miasta. Organizuje prelekcje i spacery po mieście. Otrzymaliśmy też foldery o Nakle nad Notecią. Mieliśmy to szczęście, że i nami zajęła się w bardzo przystępny i pełen zrozumienia sposób. Po pożegnaniu z Panią Anną S. pojechaliśmy do mariny. Cieszy oko i serca od trzech lat mieszkańców tego urokliwego miasteczka. Nowoczesna, funkcjonalna, piękna z dobrymi rozwiązaniami dla osób mniej mobilnych. Pozwolono nam wejść na mały jacht. Właścicielem był pan z Torunia, który zbudował go sam. Taki jacht to domek na wodzie. Ma tak dużo skrytek, miejsc do przechowania żywności, schowków fachowo przemyślanych. Podobało się nam na tych kilku metrach, które nastrajają do wspaniałego spędzenia urlopu, czy dni wolnych. Pan rzekł, że tylko 3 miesiące używa swego domku na wodzie, ale satysfakcja ogromna. Deszcz próbował zakłócić kontynuowanie wycieczki, ale my jesteśmy twardzi i pojechaliśmy dalej - do Paterka - do Muzeum Komunikacji, które prowadzi pasjonat, człowiek wielkiego i życzliwego serca - Pan Artur L. Oprowadził nas z wielką swadą po swoim prywatnym królestwie. Co tam nie widzieliśmy - ponad 30 autobusów. Większość sprawna. Pan Artur użycza je na bydgoskie uroczystości np. 1 Maja, 3 Maja, 20 maja - Noc Muzeów, w wakacje. Jeżdżą po mieście tzw. ogórki, które są wielką atrakcją dla dużych i małych. Pan Artur pozwolił wejść do środka autobusów. Poczuliśmy się, jak w zamierzchłej epoce. Znaleźliśmy we wnętrzu akcesoria już dziś nie używane, ale wywołujące nutę wspomnień, że tak było. To zostaje zachowane od zapomnienia, dzięki takim fachowcom - amatorom, jak Pan Artur L. i ludzie pomagający. Czas było opuścić gościnne progi Prywatnego Muzeum Komunikacji pod chmurką i udać się do Prywatnej Pasieki Państwa K. To wspaniali ludzie. Była sobota, pracy moc przy pszczołach, a Oni całą rodziną zdecydowali się pozostać przy naszej grupie. Ich serca biły dla nas. Myślałam, że kilka minut poświęci nam nestor rodu o pszczołach, wartościach miodu, dokonamy zakupu tego słodkiego specyfiku, ale nic z tego. Państwo K. mają mały skansen, mają elementy muzealne, mają do pokazania cykl wytwarzania węzy, ramek, wosku, wybierania miodu, niszczarkę groźnej choroby pszczół (warozy). Mieliśmy możliwość zaglądania do uli, zobaczenia pracy pszczół robotnic, operowania dmuchawą, nałożenia siatki, którą pszczelarz używa, jak przegląda rój. To była wspaniała lekcja przyrody w naturze. To nie koniec zaskoczenia. Pan Andrzej K. wyniósł chleb i kilka słoików różnorodnych miodów - wielokwiatowego, z propolisem, lipowego, rzepakowego, akacjowego, z pierzgą i wiele innych. Zaczęła się degustacja. Nie byliśmy w stanie spożyć całości, ale Pan Andrzej nie schował ich, tylko podarował dla organizacji "Dzielnych Los Wspomaga" na najbliższe spotkanie. Były też napoje serwowane przez właścicieli prywatnej pasieki. Kochani Państwo K. - Pani Krystyno, Panie Andrzeju i Panie Marku - dziękujemy sercem za serce. Urzekły też nas dzieci Pana Marka. Na długo ten gest pozostanie w naszych umysłach i sercach. Tylko człowiek, który potrafi kochać drugiego człowieka jest Wielki i Wy tacy jesteście. Mamy przecudne zdjęcia z kreatywnymi przebraniami pszczółek. Spotkaliśmy już wielu wspaniałych ludzi na swej drodze. Nie będę w tej chwili wymieniać, bo wpis byłby długi, ale Oni naprawdę są i byli szczerzy w tym, co czynili. Zapisują się złotymi zgłoskami. W naszych sercach mają swe półeczki i ołtarzyki. Czas był na przyjazd i czas na odjazd.
















Brak komentarzy:

Prześlij komentarz