Dnia 6 maja odwiedziliśmy sąsiadów, których miejscowość Nakło leży nad
rzeką Noteć. To bardzo urokliwe miasteczko. Ludzie tam życzliwi,
serdeczni, pełni empatii. Rozpoczęliśmy zwiedzanie miasta z Panią Anną
S. - kustoszem Muzeum Ziemi Krajeńskiej. Pani Anna to skarb Nakła. Sami
mieszkańcy mówi nam o Niej - nasza Pani magister, nasza duma, pracowita
dziewczyna. Prowadzi warsztaty tematyczne, pisze legendy. Opracowała
trasę zwiedzania miasta. Organizuje prelekcje i spacery po mieście.
Otrzymaliśmy też foldery o Nakle nad Notecią. Mieliśmy to szczęście, że i
nami zajęła się w bardzo przystępny i pełen zrozumienia sposób. Po
pożegnaniu z Panią Anną S. pojechaliśmy do mariny. Cieszy oko i serca od
trzech lat mieszkańców tego urokliwego miasteczka. Nowoczesna,
funkcjonalna, piękna z dobrymi rozwiązaniami dla osób mniej mobilnych.
Pozwolono nam wejść na mały jacht. Właścicielem był pan z Torunia, który
zbudował go sam. Taki jacht to domek na wodzie. Ma tak dużo skrytek,
miejsc do przechowania żywności, schowków fachowo przemyślanych.
Podobało się nam na tych kilku metrach, które nastrajają do wspaniałego
spędzenia urlopu, czy dni wolnych. Pan rzekł, że tylko 3 miesiące używa
swego domku na wodzie, ale satysfakcja ogromna. Deszcz próbował zakłócić
kontynuowanie wycieczki, ale my jesteśmy twardzi i pojechaliśmy dalej -
do Paterka - do Muzeum Komunikacji, które prowadzi pasjonat, człowiek
wielkiego i życzliwego serca - Pan Artur L. Oprowadził nas z wielką
swadą po swoim prywatnym królestwie. Co tam nie widzieliśmy - ponad 30
autobusów. Większość sprawna. Pan Artur użycza je na bydgoskie
uroczystości np. 1 Maja, 3 Maja, 20 maja - Noc Muzeów, w wakacje. Jeżdżą
po mieście tzw. ogórki, które są wielką atrakcją dla dużych i małych.
Pan Artur pozwolił wejść do środka autobusów. Poczuliśmy się, jak w
zamierzchłej epoce. Znaleźliśmy we wnętrzu akcesoria już dziś nie
używane, ale wywołujące nutę wspomnień, że tak było. To zostaje
zachowane od zapomnienia, dzięki takim fachowcom - amatorom, jak Pan
Artur L. i ludzie pomagający. Czas było opuścić gościnne progi
Prywatnego Muzeum Komunikacji pod chmurką i udać się do Prywatnej
Pasieki Państwa K. To wspaniali ludzie. Była sobota, pracy moc przy
pszczołach, a Oni całą rodziną zdecydowali się pozostać przy naszej
grupie. Ich serca biły dla nas. Myślałam, że kilka minut poświęci nam
nestor rodu o pszczołach, wartościach miodu, dokonamy zakupu tego
słodkiego specyfiku, ale nic z tego. Państwo K. mają mały skansen, mają
elementy muzealne, mają do pokazania cykl wytwarzania węzy, ramek,
wosku, wybierania miodu, niszczarkę groźnej choroby pszczół (warozy).
Mieliśmy możliwość zaglądania do uli, zobaczenia pracy pszczół robotnic,
operowania dmuchawą, nałożenia siatki, którą pszczelarz używa, jak
przegląda rój. To była wspaniała lekcja przyrody w naturze. To nie
koniec zaskoczenia. Pan Andrzej K. wyniósł chleb i kilka słoików
różnorodnych miodów - wielokwiatowego, z propolisem, lipowego,
rzepakowego, akacjowego, z pierzgą i wiele innych. Zaczęła się
degustacja. Nie byliśmy w stanie spożyć całości, ale Pan Andrzej nie
schował ich, tylko podarował dla organizacji "Dzielnych Los Wspomaga" na
najbliższe spotkanie. Były też napoje serwowane przez właścicieli
prywatnej pasieki. Kochani Państwo K. - Pani Krystyno, Panie Andrzeju i
Panie Marku - dziękujemy sercem za serce. Urzekły też nas dzieci Pana
Marka. Na długo ten gest pozostanie w naszych umysłach i sercach. Tylko
człowiek, który potrafi kochać drugiego człowieka jest Wielki i Wy tacy
jesteście. Mamy przecudne zdjęcia z kreatywnymi przebraniami pszczółek.
Spotkaliśmy już wielu wspaniałych ludzi na swej drodze. Nie będę w tej
chwili wymieniać, bo wpis byłby długi, ale Oni naprawdę są i byli
szczerzy w tym, co czynili. Zapisują się złotymi zgłoskami. W naszych
sercach mają swe półeczki i ołtarzyki. Czas był na przyjazd i czas na
odjazd.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz